„Droga ze szczytu”

Ulicami wielkich miast

bezdomna szła.

Przeglądała się

w martwych szybach dnia.

Na plecach ciężar życia niosła

i choć to była dama wyniosła,

dziś poszarpane futro,

nie da nadziei na lepsze jutro.

Dziurawe kieszenie

zgubiły nie jedno marzenie.

W rynsztoku pijak siedzi,

los bezlitośnie z niego szydzi.

Dziś nie whisky i brandy

wlewa do bezzębnej gęby.

Dziś nie szampan i kawior,

nie wiwaty:” Niech żyje major”.

Ucichły oklaski i brawa

z dymem cygara uleciała sława.

O jeden rozkaz za daleko,

by dziś stał się kaleką.

O mur oparty chłopak młody

o twarzy nieziemskiej urody.

Wzrokiem widok zabija,

gdy igła w żyłę zęby wbija.

Działka to jego kochanka,

żona, matka.

Zniknął dywan czerwony,

rozsypał się zespół jazzowy.

Były koncerty i występ na bis,

agent to jednak cwany lis.

Żyj dziś tym dniem

jak cudownym snem.

Może wstałeś lewą nogą,

spiker straszy złą pogodą.

Może wylałeś poranną kawę

na nową dębową ławę.

Nie ważne…

Chwyć ten dzień

i w dobro zmień,

bo nie jeden swoje życie,

stracił na szczycie.

20.09.2022 r.

Zdjęcie własne.

Reklama

9 myśli na temat “„Droga ze szczytu”

Dodaj własny

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: